sobota, 2 stycznia 2016

Koniec?

Wiem.
Pisałam, że nigdy to się nie zdarzy, że nie napiszę "Przepraszam, nie dałam rady". I... nie wiem czy to dobra decyzja, czy nie. Czy na pewno to wszystko tak musiało się potoczyć. Ale prawda jest jedna.
Ten blog umiera.
Ja nie piszę, Wy nie komentujecie, historia jest zapominana.
Od miesiąca nic się tu nie wydarzyło. Ba! Nawet dłużej jak miesiąc. A ja? Chyba mam ochotę tworzyć, całkowiecie od początku do końca, własną opowieść. Bez narzuconych z góry reguł.
Nie usuwam bloga, w zadnym wypadku. Zawieszam. Na razie nie wiem na ile, bo pomysł na tego bloga mam. Tylko jakoś... brakuje weny i chęci na rozdziały. Wierzę, że to się zmieni jak najszybciej. Wciąż kocham Huncwotów, uwielbiam Jamesa i Syriusza, i Remusa, i wszystkich w ogóle! Nie zapominam o tym, ale ciężko jest tworzyć, nie mając słów do opisania tego, co siedzi w mojej głowie i próbuje wyrwać się na powierzchnię spod mego pióra. Myślę, że to próba, wielki test wytrwałości dla Nas wszystkich. Dla mnie, dla Czytelników i dla Ciebie, który to czytasz. Zdaję sobie sprawę, że taka przerwa nie wpływnie dobrze na popularność bloga ani nie zwiększy liczbę odwiedzin, ale czy o to chodzi? O ilość komentarzy i liczbę czytelników? Moim zdaniem chodzi przede wszystkim o rozwijanie swoich umiejętności, dobre spędzanie czasu - po prostu zabawę.
Tak chyba musiało być. Być może powrócę z głową pełną pomysłów i napiszę coś o niebo lepszego, niż gdybym teraz musiała się z tym męczyć, tworząc coś na siłę. Zwlekałam z tym już zbyt długo.
Przepraszam tych, którzy wciąż tu są i komentują. To Was mi najbardziej szkoda. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak się czuję, myśląc o Was - oddanych czytelnikach.
Nie wiem, ile osoób tu zostanie i będzie ze mną do końca (mam nadzieję, że dużo). Ale wiem, że kiedyś dokończę tego bloga. Za miesiąc, dwa, a może nawet i za pół roku? Nieważne. Obiecałam sobie, że na tym blogu pojawi się epilog.
I słowa dotrzymam.

Pozdrawiam i ściskam mocno
Panna Nikt





PS Nie myślcie sobie, że kończe z pisaniem! Daję Wam próbkę mojej twórczości na dole :*


– Nie odzywaj się. To nie tobie zginął brat. – To ją skutecznie ucisza.
Nie wiem, czemu to w ogóle przechodzi przez moje usta. Nie dopuszczałam do siebie tej informacji przez trzy miesiące, a teraz takie zdanie z łatwością ześlizguje się z mojego języka. Nagle czuję, jak suche mam gardło, jak gdzieś w środku coś się łamie, jak ten koszmar powraca i zaczyna się od nowa, od nowa, od nowa. Mam ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się, tańczyć, zwijać z bólu, pić, palić i śpiewać jednocześnie. To frustrujące uczucie, wierzcie mi. Zdaję sobie sprawę, że to nie ma sensu, ale czy w ogóle coś ma sens? Życie? Śmierć? Nie znam odpowiedzi i nie chcę poznać. Wiem tylko tyle, że Adam nie powróci. Że ten samochód, który w niego uderzył, sprowadził go na tamten świat. Że już go przy mnie nie ma. I nigdy nie będzie. Że mój brat odszedł, mimo że to nie był jego czas.
Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że się trzęsę. 
Życie jest dla mnie zbyt ciężkie. Zbyt okrutne. Zbyt smutne.  
Kurwa!