{Ta miniaturka bardzo różni się od poprzednich, ale jakoś naszła mnie wena, by napisać coś takiego, więc... o to jest! Zapraszam!}
Świat tonął w kolorach, kiedy przy mnie byłaś...
Blondwłosa dziewczynka wbiegła na ganek starego domku. Jej długie włosy tańczyły na głowie, gdy wesoło podskakiwała. Nuciła pod nosem niedawno poznaną piosenkę:
- Gdyby bratki umiały mówić, powiedziałby ci, żeś najpiękniejszą jest na świecie...
Brązowe oczęta zerkały raz w jedną stronę, raz w drugą. Dziewczę obróciło się kilka razy wokół własnej osi, a potem otworzyło dzwi i wbiegło do środka.
- Gdyby motylki umiały szeptać...
Dziecko tańczyło między krzesłami w kochni, od czasu do czasu nadziewając sie na rogi drewnianego stołu pomalowanego na biało. Przez ogromne okna do pomieszczenia wlewały się promienie słoneczne, rzucając jasną poświatę na oprawione w ramki rysunki, zawieszone na ścianach.
- Gdyby słoneczko umiało śpiewać...
- A co to za piękna dziewczynka tutaj tańczy?
Blondyneczka zatrzymała się momentalnie. Odwróciła się speszona. Jej policzki pokryły rumieńce, a dłonie złapały za rąbek sukienki. Podniosła wzrok, który spoczął na starszej kobiecie. Jej twarz przyodziana była we zmarszczki, w oczach skakały ogniki, a szeroki uśmiech zdawał się nigdy nie schodzić z jej ust. Ubrana w długą spódnicę do ziemi, białą koszulę z krótkimi rękawami i lichym wiankiem z kwiatków na głowie przykucnęła delikatnie i wyciągnęła ręce w stronę dziewczynki.
- No, chodź tutaj, moje słoneczko - powiedziała ciepłym głosem.
Małolata odzyskała rezon i szybko podbiegła do kobiety, śmiejąc się w niebogłosy. Przytuliła ją mocno, zaciskając rączki na jej koszuli.
- Masz wianek ode mnie - zauważyła zadowolona, a potem dotknęła swoich złotych włosów. - Och, a mój... Musiał mi spaść... - jęknęła.
Starsza pani zdjęła roślinną wiązankę i włożyła na główkę dziecka.
- Proszę.
- Dziękuję - rzekła i wyswobodziła sie z uścisku.
Kobieta obserwowała, jak dziewczynka wiruje między meblami, podśpiewując. Jej drobne ciałko było dosłownie w każdym kącie, a delikatny glosik roznosił się po całym domu. Nie mogąc ustać w miejscu, dołączyła zaraz potem do malutkiej ślicznotki. Złapała ją za rączki i razem tańczyły, śmiejąc się do siebie, do słońca, do kwiatów w doniczkach, do rysunków na ścianach. A te radosne dźwięki unosiły się między nimi, wnikały w fundamenty domu, wtapiały się w serca obu damulek. W tamtej chwili kobieta znów poczuła się jak pięciolatka igrająca ze słowami piosenki, tańcząca pośród nut i... czująca ciepło w sercu, które potocznie nazywano miłością i szczęściem. Widząc anielską twarzyczkę dziewczynki, jej długie, złote włosy i roześmiane oczy, już wiedziała, dlaczego spłynęły na nią te wszystkie pozytywne uczucia świata. Widziała w niej dawną siebie. Już wtedy wiedziała, że dziewczynka wyrośnie na mądrą, piękną i uczciwą. Była tego pewna.
- Kocham cię, babciu - szepnęło dziewczę, kiedy kilka minut później leżały na dywanie zmęczone energicznym tańcowaniem.
- Ja ciebie też - odpowiedziała i pogłaskała ją po twarzy. - Ja ciebie też, Ann.