piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 6. Scyzoryk.

Elo, eloo :D
Wstawiam kolejny rozdział :) Oceny wystawione, średnia nawet fajna, dlatego myślę, że następny rozdział będzie za tydzień - w piątek lub w sobotę. Kolejna informacja. Rozdział 8. pojawi się dopiero 12 - 13 lipca, bo jadę na kolonię ;) Następnie chciałam powiedzieć, że SZUKAM BETY! Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że będzie mi potrzebna :)
Zgłaszajcie się na: blogHPmarauders@onet.pl
W e-mailu napiszcie mi jak macie na imię, ile macie lat, napiszcie czy sprawdzacie już jakieś prace, a jeśli nie to podajcie Waszą ocenę z polskiego na koniec tego roku. :)
Myślę, że tak 11 lipca będę już mogła sprawdzić pocztę, więc do tego dnia wysyłajcie swoje zgłoszenia :D

A teraz zapraszam na rozdział :)
Miłej lektury
Lily

PS Dziękuję za komentarze! Jesteście kochani <33
_____________________________________


Rozdział 6. Scyzoryk.

- Pomocy! - krzyknęła Evans.

Stała z zawiązanymi rękoma i patrzyła z przerażeniem na swoje przyjaciółki, które były związane podobnie. Wszystkie były przy ścianie koło biblioteki. Ann i Dor stały z opuszczonymi głowami, jakby wyparowało z nich życie.

- I tak nikt cię tu nie usłyszy - syknął śmierciożerca.
Znała go. Uczęszczał do Hogwartu jeszcze dwa lata temu. Jak wszyscy tu zebrani. Malfoy, dwie siostry Black, Yaxley i inni. Ubrani na czarno z drwiącymi uśmiechami na twarzach nieśli Śmierć.
- Właśnie, ty głupia szlamo - powiedziała Bellatrix. - Jesteś nikim, więc kto miałby ci przybiec na pomoc?
I wtedy dobiegł ich krzyk "Evans! Biegnę do ciebie!". Ruda bardzo dobrze znała ten głos. "To James!" 
pomyślała. Lily popatrzyła z odrazą na śmierciożerców, którzy nasłuchiwali w skupieniu czy ten krzyk był naprawdę, czy tylko im się zdawało. To była idealna okazja by zaatakować, ale Evans miała różdżkę w torbie, która leżała na ziemi dość daleko...

- Yaxley, sprawdź czy ktoś jest w pobliżu - rozkazał Malfoy.
- Co ja jestem jakiś pies? Sam idź sprawdź.
- I tak ktokolwiek, by to był, zabawimy się z nim po swojemu - chichotała kobieta, uczepiona ramienia Lucjusza, Narcyza.
I wtedy Rudą ogarnęło przerażenie. Rogacz jest młodszy od nich i nie poznał jeszcze wszystkich zaklęć. A oni znają ich o wiele więcej, a do tego znają też te niebezpieczne... Nagle zza rogu wybiegł Potter razem ze swoimi przyjaciółmi. Stanęli bohatersko przed dziewczynami, wyciągając różdżki przed siebie. Łapa popatrzył z nienawiścią na Narcyzę i Bellę.

- Co u ciebie, kuzyneczku? - zapytała złośliwie Bellatrix, wyciągając rożdżkę.
- Na pewno lepiej niż u ciebie - rzekł Syriusz.
Lily wyczuła w jego głosie zdenerwowanie, ale również determinację. Lily oddychała ciężko, próbując w jakiś sposób rezerwać liny. Teraz również śmierciożercy wyciągnęli różdżki. Stali i patrzyli na siebie ze złością w oczach.
- Odejdźcie - odezwał się w końcu Lucjusz.- Bo stanie wam się krzywda, a przecież wszyscy jesteście czarodziejami czystej krwi i szkoda by było was zabić... No, może oprócz tego Lupina i tej szlamy.
- Nie nazywaj jej tak! - krzyknął James.
- Uuuuuuu, co za odwaga bronić szlamy przy dużo starszych od siebie osobach... - syknęła jedna z sióstr Black, Bellatrix.
I wtedy kilka rzeczy stało się równocześnie. Zarówno Huncwoci jak i śmierciożercy zaczęli rzucać w siebie zaklęciami. I choć Huncwoci mieli mniej wiedzy o różnych zaklęciach, to wcale nie byli gorsi. Lily piszczała, a jej przyjaciółki nadal stały w bez ruchu, patrząc ślepo w podłogę. "Co oni im zrobili?!" myślała rozpaczliwie Evans. W jej oczach zakręciły się łezki bezsilności, bo nie mogła nic zrobić... Była związana, a jej różdżka była daleko, daleko... "Zaraz, przecież stoję koło biblioteki! Tu musi być ten cholerny scyzoryk, po który przyszłyśmy, bo Dor go zgubiła" myślała gorączkowo Ruda. Zrobiła parę kroków w prawo, skąd było bliżej okna. Rozejrzała się po parapecie. Pusto. kilka kroków do przodu - tam znów parapet. Znowu pusto. Zdenerwowana Evans spojrzała na ziemię. Jest! Scyzoryk musiał najwyraźniej upaść, bo leżał na podłodze. Dziewczyna w miarę możliwości, cicho uklęknęła. Błądziła chwilę palcami po podłodze, po czym znalazła ostrze. W górę. Krew poleciała. W dół. Kolejna rana. W górę i w dół. Liny przecięte. Evans niezauważalnie podeszła do przyjaciółek.
Potrząsnęła nimi i poklepała po policzkach, jednak nic się nie stało. Czyżby było już za późno? Lily nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Zobaczyła, że Rogacz walczy z dwoma śmierciożercami równocześnie. Podbiegła do niego i zaatakowała jednego z nich.
- Drętwota! - krzyknęła i Śmierciożerca padł na ziemię.
James potraktował drugiego zaklęciem "Petrificus Totalus" i wróg padł na ziemię jak długi. Potter popatrzył na Rudą ze zdziwieniem i podziwem. Ta tylko przewróciła oczami do góry i uśmiechnęła się słabo. Właśnie mieli zacząć walkę z następnymi śmierciożercami, ale zrobiło się dziwnie pusto.
Krzyki ustały i było słychać tylko ciężkie oddechy Huncwotów i Lily. Evans przypomniała sobie o Ann i Dor, i szybko do nich podbiegła.

- Halo! Obudźcie się! - krzyczała.
Huncwoci podbiegli do nich i zaczęli się uważnie przyglądać Czarnej i Lorens. Syriuszowi szybciej zabiło serce. "A co jeśli..." pokręcił głową. To nie może być prawda. Black nie mógł sobie wyobrazić życia bez tej istotki, która stała teraz nieruchomo. Była czarownicą czystej krwi, więc dlaczego ją uśpili, czy coś...? Nie żeby to było dla Syriusza ważne, że była akurat czystej krwi. Ważne było to dla niego, bo to była Dorcas. Natomiast Remus złapał dłoń Blondi i przyłożył ją do twarzy. Ruda zauważyła, że ciężko oddycha i zbiera mu się na płacz. James przytulił Lily, a ona go nie odepchnęła. Wtuliła się w jego ramiona i zamknęła oczy. Słyszała jego szybkie bicie serca i czuła jego zapach. Gdy nie wiedzieli co robić, usłyszeli kroki. Zerwali się z miejsc i wyciągnęli różdżki. Nasłuchiwali. Czyżby śmierciożercy wrócili? Na końcu korytarza pojawił się jednak Dumbledore, McGonagall i pani Pince. Gdy nauczyciele zobaczyli ich z wyciągniętymi różdżkami, szybko do nich podbiegli.

- Co się tu...? - chciała zapytać McGonagall, ale właśnie zobaczyła Ann i Dor.
- Peter, idź po panią Pomfrey - powiedział Dumbledore.
Glizdogon pobiegł żwawo w stronę Skrzydła Szpitalnego, a Dumbledore podszedł do przyjaciółek Evans.
- Co tu się działo? - zapytał.
Wszyscy popatrzyli na siebie w milczeniu.
- Śmierciożercy - szepnął Lupin. - Dostali się tu.
McGonagall zbladła. Dumbledore przyglądał się uważnie dziewczynom i zaklęciem usunął liny. Peter i pielęgniarka przyszli do nich zasapani. Widać było, że się spieszyli.
- Pani Pomfrey, proszę zabrać uczennice do Skrzydła Szpitalnego - odezwał się Dumbledore.
- Oczywiście - powiedziała i przywołała magiczne nosze. - Pomożecie mi?
Chłopaki dźwigali nosze na których leżały dziewczyny, a Lily szła obok. Patrzyła na swoje przyjaciółki i zastanawiała się co im się przytrafiło. Tak pogrążeni w myślach, dotarli do drzwi Skrzydła Szpitalnego. Gdy odłożyli nosze, pielęgniarka opatrzyła ręce Lil i kazała pozostałym poczekać na zewnątrz. Jednak później oznajmiła, że za kilkanaście minut będą mogli zobaczyć przyjaciół. I wtedy grupa rozdzieliła się na dwie części. Peter i Lupin poszli do dormitorium. Potter chciał zostać, ale widać było, że jest wyczerpany po tej walce.
- James, idź odpocząć - szepnęła mu do ucha Evans.
On popatrzył na jej zielone oczy w kształcie migdałów i ledwo zauważalnie pokiwał głową. Odwrócił się i wolnym krokiem oddalił do Wieży Gryffindoru. Ruda usiadła koło Blacka na podłodze. Chciała z nim pogadać na osobności.

- Syriuszu - zaczęła. - Mogę z tobą porozmawiać?
- Jasne, Lily.
- Chciałabym coś wiedzieć.
- O co chodzi?
- O Dorcas. Podoba ci się?
- Emm. Taa... To znaczy... Nie, no co ty...
Lily pokiwała głową, biorąc głęboki oddech. "Trzeba będzie jej to powiedzieć" stwierdziła w myślach.
Ale wciąż zastanawiała się nad jedną sprawą. Czego, do cholery, szukali tutaj śmierciożercy?! Należałoby o tym głębiej pomyśleć, ale w tej samej chwili drzwi otworzyły się, wyszedł Dumbledore, a pani Pomfrey powiedziała, że mogą wejść. Wstali i weszli do dużego pomieszczenia, gdzie znajdowało się kilkanaście łóżek. Podłoga była z białych kafelek, długie zielone zasłony sięgały aż do ziemi, na ścianach obrazy przedstawiające postacie w szpitalu lub przy łóżkach chorych. Pachniało tam lekami i różnymi eliksirami, które stały przy ścianie na wielkim, podłużnym stole.

- Dałam im eliksir Słodkiego Snu, więc śpią. Reszty dowiecie się od dyrektora. Macie dwie minuty i zmykać.
Ruda podeszła do łóżka Ann, a Łapa Dorcas. Usiadł na krześle i popatrzył na nią. Złapał jej rękę i przyłożył do twarzy. Oddychała równo, nie była już blada, a na jej twarzy błąkał się uśmiech. Chłopak usłyszał kroki i zamknięcie drzwi. To Lily wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Syri siedział jeszcze parę minut przy łóżku Czarnej, po czym szybko wyszedł z pomieszczenia. Syriusz udał się do Wieży Gryffindoru. Szedł pogrążony w myślach o tym czy Meadowes wyzdrowieje. Myślał o tym tak zachłannie, że wpadł na obraz Grubej Damy.
- Miodowe Królestwo - rzekł, chichocząc z własnej głupoty i pocierając czoło.
Portret otworzył się i Syriusz mógł wejść. Zanim wszedł na schody prowadzące do jego dormitorium, zobaczył Evans siedzącą nad książkami. Nie zdążyła odrobić zadań domowych, więc pisała i sprawdzała różne rzeczy w książkach. Black w milczeniu wszedł do dormitorium. Usiadł na łóżku i prawie zasnął, gdy dobiegł go głos jego najlepszego przyjaciela.
- I jak? Wszystko dobrze?
- Tak. Dziewczyny leżą, pogrążone w głębokim śnie.
- I to jest dobre? - Zdziwił się James.
- Jeśli Pomfrey dała im eliksir Jakiegoś-Tam-Snu to chyba tak.
- A Lily?
- Siedzi z nosem w książkach i... aaaaa prawie zasypiaaaaaa...

Łapa zasnął. Nic dziwnego, był bardzo zmęczony. James, który jeszcze nie przebrał się w piżamę, poszedł do Pokoju Wspólnego. I faktycznie Lilka siedziała z nosem w książkach tyle, że już spała. Usiadł koło niej i popatrzył się na jej rude włosy i malinowe usta oraz delikatną cerę. Była taka piękna! Może myślicie, że trochę przesadzał, ale dla niego Lily była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Rogacz wziął ją na ręce i zaniósł do swojego łóżka. Przykrył swoim kocem, a sam udał się do Pokoju Wspólnego, by przespać się na sofie. Z przekrzywionymi okularami na nosie zasnął, myśląc o Lily Evans...

                                                                             ~*~

Rano Ruda obudziła się w łóżku. Tylko, że nie w swoim. Ale było jej tu dobrze...
Czuła zapach Jamesa. Jamesa! Ruda usiadła i rozejrzała się dookoła. Była w dormitorium chłopców, a skoro czuła zapach Rogacza, to znaczy że była... w jego łóżku! Zerwała się przestraszona i pobiegła na dół. Właśnie miała wejść na schody prowadzące do pokoi dziewcząt, gdy jej uwagę przykuła postać śpiąca na sofie. Podeszła bliżej i zobaczyła Pottera. Spała w jego łóżku, a on spał na kanapie w Pokoju Wspólnym. Kucnęła przy chłopaku. Popatrzyła na jego przekrzywiane okulary i rozczochrane włosy. Wyglądał tak niewinnie... Zabrała swoje książki, które leżały na stole. Gdy była już we własnym dormitorium, wzięła szybki prysznic i zaczęła wybierać sobie ubranie na dzisiejszy dzień. Była sobota, więc nie musiała zakładać szkolnej szaty. I odrabiać lekcji... "Jestem taka zakręcona, że zrobiłam zadania na poniedziałek wczoraj!" pomyślała, kręcąc głową nad własną głupotą.
Nadal tylko w bieliźnie stała przed szafą i zastanawiała się jakie ubranie wybrać, gdy do jej pokoju wszedł... Rogacz! Szybko założyła szlafrok, który leżał na jej łóżku. Jednak James zobaczył jej wiśniową bieliznę i pokryty rumieńcem zasłonił sobie oczy.

- Czego szukasz? - zapytała nadal zdenerwowana.
- No bo... Ann i Dor... się obudziły i wiesz... - powiedział.
- Możesz odsłonić oczy - odezwała się Evans.

Odsłonił. Niemożliwe! W tak szybkim czasie Ruda była ubrana w białe legginsy do kolan i zieloną tunikę, która podkreślała kolor jej oczu. Uśmiechnął się do niej przepraszająco, ale ona pchała go do wyjścia. Sama pobiegła do Skrzydła Szpitalnego. Potter wszedł do swojego dormitorium z zamiarem przebrania się i gdy schylał się do kufra, zamurowało go. Syriusz śpiewał przed lustrem!
- Dzisiaj Hogsmeade! Hogsmeade! A ja idę z Doooorcas! O tak! O ta...
I wtedy Syri zobaczył Jamesa. Oboje ryknęli śmiechem, a zaraz potem dołączyła do nich pozostała dwójka, która również przyglądała się temu wszystkiemu. We wspaniałych nastrojach udali się na śniadanie. I gdy Rogacz właśnie miał usiąść, w oczy rzuciła mu się ruda osóbka... w towarzystwie jakiegoś chłopaka z siódmej klasy. Potter poznał go od razu! Kapitan drużyny przystawia się do jego Lily! No, może jeszcze nie jego, ale kiedyś na pewno tak będzie! To nie fair! Rogacz musiał mieć złą minę, bo Syri powiedział:
- W porządku?
- Nie. Zobacz co wyprawia Scott!

Black spojrzał na kapitana drużyny. Rozmawiał z Rudą. Ona śmiała się z jego żartów, przynajmniej tak to wyglądało. I wtedy do Syriusza dotarło, co myśli sobie jego najlepszy przyjaciel.
- Rozmawiają. Nie martw się, na pewno jej nie podrywa...
- Jak to nie! - prawie krzyknął Potter.
- Uspokój się, stary...
- Tak, masz rację. Bo tylko spokój może mnie...
- Uratować? - zapytała nagle Evans, która właśnie usiadła naprzeciwko.
- Tak, Liluś, uratować.
Lily głośno westchnęła i zaczęła nakładać sobie jajecznicę. Wzięła kubek gorącej herbaty i wypiła troszkę. Jadła i na chwilę podnisoła wzrok. Potter bezczelnie się na nią gapił.
- Evans, a chcesz dowiedzieć się czegoś ciekawego? - zapytał zdawkowo Rogacz.
- Jasne.
- No, więc nie uwierzysz. Wchodzę do dormitorium i słyszę...
Potter nie dokończył, bo Black zatkał mu usta.
- Przepraszam za niego. Jest dzisiaj jakiś taki nie swoi...
- Nic dziwnego - mruknęła Ruda, a James zarumienił się po uszy. - Lecę do dziewczyn, już czują się

lepiej. Będą mogły wyjść do Hogsmeade.
- My też lepiej już chodźmy - odezwał się Lupin.
- Stary, czy ty potrzebujesz godzinę na przygotowanie się? - zapytał z udawanym wyrzutem Rogaś. -

Tak jak dziewczyny?
- Nie, Jamesie, nie potrzebuję - Lunatyk uśmiechnął się do przyjaciela. - Ale chcę powtórzyć plan - dodał szeptem. Potter pokiwał głową. Znał doskonale ten plan...

                                                                        ~*~

Dziewczyny tak długo rozmawiały, że prawie spóźniłyby się na wyjście. One również były wtajemniczone
w "superfantastycznyniezwykleoryginalny" plan Rogacza. Mianowicie Dorcas idzie z Blackiem na spacer
i jak najdłużej próbuje z nim rozmawiać, tak by wrócił ostatni do zamku. W tym czasie cała reszta przygotowuje Pokój Współny do jakiegoś porządku, dekoruje go i przynosi kremowe piwo oraz mały torcik z kuchni, ponieważ jest impreza-niespodzianka z okazji urodzin Syriusza. Sprytne według Jamesa jest to, że razem wszyscy wychodzą do wioski i tam kupują prezenty, ale potem szybciutko zmykają do zamku. Mimo wszystko Dorcas bardzo się stresuje, bo to jednak "randka" z Blackiem.
- Już czas iść - oznajmiła Lily, która musiała niestety odwołać spotkanie z Severusem.
Spotkają się jednak jutro na błoniach. Przyjaciółki wstały i udały się w stronę wyjścia. Tam spotkali się wszyscy razem - w siódemkę. Wymienili krótkie "cześć" i wsiedli do powozu. który przygotowała szkoła. Jechali w milczeniu, a Dorcas i Syriusz nawet w zdenerwowaniu. Często ukradkiem patrzyli na siebie. Gdy dojechali do wioski, wszyscy rozeszli się po kątach. Tylko Dorcas i Syriusz zostali razem.
- Idziemy? - zaproponował Black.
Czarna skinęła głową i ruszyli w stronę jeziora, które znajdowało się niedaleko od głównej drogi. Szli chwilę nic nie mówiąc i tylko patrzyli na słońce, które za kilka godzin zajdzie...
- Ładny widok - szepnęła Meadowes, gdy doszli do jeziora.
- Wiem. Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział Łapa.
- Skąd?
- Ma się to przeczucie - mruknął Syriusz i uśmiechnął się "huncwocko".

Jezioro było ogromne. Tak duże, że w zimie można by było pojeździć tu na łyżwach. Drzewa dookoła budowały tajemniczą atmosferę, a cichy śpiew ptaków tylko to umacniał. Było cudownie.
- Syriuszu, chciałam ci dać prezent z okazji twoich urodzin i...
- Ty nie musisz mi nic dawać - przerwał jej Black. - Ważne, żebyś już się na mnie nie gniewała.
- Naprawdę?
- Tak - szepnął Syriusz i delikatnie podniósł jej brodę tak, że patrzyli sobie prosto w oczy. - To mi wystarczy.
I nachylił się do niej, składając na jej ustach delikatny pocałunek. Dorcas odwzajemniła to. Szybko zapomniała o tym, że teoretycznie nienawidzi Blacka. Czarna poczuła jego zapach i zawirowało jej głowie. Ten silny, wysportowany, przystojny i zabawny Syriusz Black całował właśnie ją. Chciała by ta chwila trwała wiecznie... I chyba tak było, bo gdy wracali do powozu, trzymając się za ręce, słońce zachodziło. "Na pewno zdążyli wszystko przygotować." pomyślała Dorcas, wyobrażając sobie minę Blacka, gdy wejdzie do Pokoju Wspólnego. Uśmiechnęła się pod nosem...





12 komentarzy:

  1. No i jest nowy rozdział :3
    Ogólnie podobała mi się ta sytuacja z Śmierciożercami, ale... cóż to trochę niewiarygodne, że po takiej akcji dziewczyny zostały tak szybko wypuszczone ze skrzydła szpitalnego :/
    Beta to super pomysł ;)
    Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiem i to mi trochę zgrzyta w tej notce. Ale według pierwszej wersji tego rozdziału, dziewczyny ocknęły się zaraz po zniknięciu śmierciożerców, co było jeszcze bardziej niewiarygodne :D dzięki za komentarz :*
      Lily

      Usuń
  2. Rozdział super, nie pasuje mi tylko cała ta sprawa ze Śmierciozercami i takie szybkie otrząśniecie się wszystkich z tego, że w super strzeżonym zamku, który znajduje się niewiadomogdzie nagle pojawiają się ni stąd ni zowąd zwolennicy Czarnego Pana, no ale. Rzuca się w oczy pełno powtórzeń dotyczących imion, np "Syri blahblahblah. Syriusz toito." To nie konieczne, jeżeli ciągle piszesz o tej samej osobie ;) Możesz nazywać go chłopakiem, Huncwotem, brunetem, czarnookim i tym podobne, nie koniecznie ciągle używać jego imienia.
    Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością i zapraszam do mnie!
    {stop-dreaming-hp.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  3. Są czasem jakieś niedociągnięte sytuacje, ale i tak notka b. fajna <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się strasznie ;) Zgadzam się z resztą komentujących,Śmierciożercy byli trooszkę naciągnięci :) James i Lily,lalalaal :D Cieszę się :) Ale tylko ja zwlekam z urodzinami Syriusza,ojj :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, jestem! :P Rozdział jak zwykle super, czekam na następny! =D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem. Przepraszam, że komentuję tak późno.
    Widzę poprawę i to całkiem dużą. Mówię oczywiście o opisach. W tym rozdziale jest ich więcej, co podnosi walory opowiadania :D
    Śmierciożercy.... Naciągnięte. Znaczy, możliwe, bo przecież J.K Rowling też to wykorzystała w szóstej części, ale to, że dziewczyny obudziły się tak szybko trochę "gryzie". Gdyby spędziły w Skrzydle Szpitalnym więcej czasu byłoby lepiej.
    Z mojej strony to tyle.
    Pozdrawiam.
    L.
    (www.lilyijames-zdobyc-szczecie.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej, przeczytałam! Bardzo się cieszę, że przynajmniej coś nadrobiłam ;) Bardzo mi się podobało, chociaż zgadzam się z Leviosą - zbyt szybko. Najpierw mega dramaturgia, potem strach, potem euforia, a potem spokój i miłość. I to wszystko tak leci, z prędkością światła... Jeszcze jedna rzecz, to taka, że za często powtarzasz imiona. Syriusz poszedł do dormitorium i przebrał się w pidżamę. Syriusz położył się do łóżka. To trochę mierzi, ale nie aż tak bardzo. A te zdania były przykładowe, jakby co.
    Ogółem bardzo fajnie i mi się podobało.
    Megan Lunaris Moony
    Ps. Zapraszam do mnie na nn, link chyba znasz ;) :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo Dorcas i Syriusz moje miśki <3 A rozdział super, co prawda kilka niedociągnięć ale zdarza się :) zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwwww Dorcas i Syriusz są tacy słodcy.
    Zastanawia mnie tylko co do cholery śmierciorzercy robili w zamku i tym bardziej, co chcieli od nieletnich, gryfońskich i niewinnych uczennic. Podejrzane. Akcja dość szybko się dzieje, co nie jest zbyt dobre.
    Ogólnie dobrze i mi się podoba. Jednak mogłabyś trochę zwolnić.
    Pozdrawiam i życzę weny
    P.S zapraszam na 7 rozdział mojego opowiadania http://new-generation-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ohhh jeden rozdział lepszy od drugiego już nwm który lubię najbardziej ;-)))

    OdpowiedzUsuń