Siemka :)
Wstawiam rozdział 8. Ma 4,5 strony, jest więc dłuższy od poprzedniego, ale długością na pewno nie powala. Oczywiście czytam wszystkie komentarze, które tu zostawiacie i bardzo chciałam Wam za nie podziękować. One motywują do pisania :)
Co do tego, że akcja gna do przodu. Zwolnię, faktycznie wszystko szybko się toczy, jednak ten rozdział miałam już wcześniej napisany, zanim przeczytałam komentarz Leviosy. Postaram się pisać dłuższe notki, stosować więcej opisów, ale mogę popełniać błędy. To mój pierwszy blog, więc proszę nie bijcie mnie od razu :)
Nie zanudzam i zapraszam do czytania
Lily
PS Następny rozdział między 19 a 21 lipca, mogą jednak nastąpić zmiany :)
____________________________
Rozdział 8. Stracona kontrola.
- Rany! Jak późno! - powiedziała Evans, patrząc na zegarek. - Sev, muszę wracać - Wstała.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytał.
- Na pewno - Uśmiechnęła się.
Ślizgon przytulił ją, a ona objęła go. Położył głowę na jej ramieniu i powąchał jej pachnące jabłkiem włosy. Powróciły wspomnienia.
'- Lily! - krzyczał chłopiec.
Roześmiana dziewczynka dalej wspinała się na drzewo.
- Sev! No chodź! - Śmiała się. - Na samej górze jest drewniany domek!
- Lily, proszę zejdź!
- Och, Severusie. Nie bój się, poczekam na ciebie.
Chłopczyk wziął głęboki oddech. Miał lęk wysokości, ale ona o tym nie wiedziała. "Weź się w garść,
chłopie! W końcu masz dziesięć lat!" pomyślał. Położył rękę na grubej gałęzi. Chwilę zastanawiał się czy warto tam wchodzić, po czym spojrzał w górę i zobaczył machającą do niego rudowłosą dziewczynkę, która siedziała na dużej gałęzi. Oddychał szybko. W końcu zdecydował się. Wejdzie, wejdzie i to zaraz! "Ręka, noga" myślał. "Ręka, noga i ręka, a potem noga" Nie patrzył w dół. Zerkał od czasu do czasu na dziewczynkę, która była już na samej górze i wypatrywała go z okna drewnianego domku.
- Dalej, Sev! - zachęcała go.
Jeszcze trochę, jeszcze kawałek! Tak! Udało się, był w domu na drzewie. Domek był niewielki, mieściły się tutaj tylko dwa krzesła, mały stolik i pudełko, w którym ułożone były zabawki. Tak, to był mały, ale wspaniały domek na drzewie. Na ogromnym i starym drzewie, które w każdej chwili może się zawalić. Strach znów go ogarnął. Wyjrzał przez okienko. Przestraszył się nie na żarty.
- Severusie? - Poczuł dłoń Lily na ramieniu. - Masz lęk wysokości?
Pokiwał głową i zamknął oczy.
- Przepraszam, nie wiedziałam - rzekła i przytuliła go, by dodać mu odwagi.
Poczuł jej pachnące świeżymi jabłkami włosy i wiedział, że na pewno da radę zejść i wejść z powrotem, jeśli tylko Lily go o to poprosi.'
- Idę, do zobaczenia - usłyszał, zanim Lily pobiegła w stronę zamku.
"Dziewczyny będą wściekłe" pomyślała, wchodząc po schodach do Wieży Gryffindoru.
- Miodowe Królestwo - powiedziała do Grubej Damy. Ta bez słowa otworzyła swój portret, by Lily mogła wejść do środka. Evans zamurowało.
- Co to jest? - zapytała stojącego niedaleko czwartoklasistę.
- Impreza z okazji wygranej! - krzyknął. Ruda z trudem go usłyszała.
Muzyka grała tak głośno. Jak to się stało, że nie słyszała jej gdy wchodziła po schodach? Musiała być bardzo pogrążona w myślach. Zobaczyła Ann siedzącą na kanapie. Podeszła do niej.
- Gdzie Dorcas? - krzyknęła.
- Tańczy! - odkrzyknęła Lorens. - Z Syriuszem!
- No co ty?!
Blondi tylko pokiwała głową i podała Lily butelkę piwa kremowego. Evans z ochotą wzięła piwo. Musiała się odprężyć po tym wyczerpującym dniu. Jednym łykiem opróżniła pół butelki. Ann pokręciła głową i chciała wyjąć butelkę z dłoni przyjaciółki, ale ta spojrzała na nią ostrzegawczo i blondynka zrozumiała, że jeśli teraz zabierze jej butelkę, to dostanie szlaban do końca roku. Evansówna rozglądała się po tańczących, co chwila pociągając łyk piwa. Gdy się skończyło sięgnęła po coś mocniejszego. Ognistą Whiskey. Skąd to wszystko się tu wzięło? "Huncwoci" to była pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy.
Nagle dostrzegła Czarną tańczącą z Syriuszem. Tylko jak tańczyła!
Lily pokręciła głową. Dorcas? Z Syriuszem? To niemożliwe! A jednak... Ruda podeszła do Remusa i przywitała się.
- Świetna zabawa! - krzyknęła.
- Dzięki!
- Mogę prosić? - szepnął jej ktoś do ucha. Odwróciła się.
- Czemu nie? - powiedziała i podała dłoń chłopakowi.
Wyszli na środek parkietu i zaczęli tańczyć.
Po chwili poczuła, że jej partner łapie ją za pupę. Nie przeszkadzało jej to. Chociaż gdyby była na trzeźwo, to głupiec by już nie żył. Popatrzyła na chłopaka, który ją obejmował. A był to... Potter. Jego orzechowe oczy wpatrywały się z uwielbieniem i pożądaniem w zielone tęczówki. Jego rozczochrane włosy wyglądały nieziemsko przy rozpiętej na dwa guziki koszuli. Był czarujący! James położył swoje dłonie na jej karku i przybliżył się. Ruda delikatnie uniosła głowę i rozchyliła usta. Stała teraz oko w oko z Rogaczem. Pocałował ją. Smak jego ust smakował jej bardziej niż najsłodszy miód na świecie. Pocałunek, który jej dał, był najlepszym w jej życiu. Chciała zatrzymać czas. By ta sekunda trwała wiecznie. Później Potter przestał, ale Evans wciąż myślała tylko o tym pocałunku. Tak bardzo chciała jeszcze raz poczuć ten cudowny i niepowtarzalny smak. Teraz nic się już nie liczyło. Był tylko on. I ten piękny odcień brązowych tęczówek.
- James...
- Tak?
- Pocałuj mnie - szepnęła mu na ucho.
~*~
Rano Evans obudziła się z potwornym bólem głowy. Dziewczyn nie było w dormitorium. Gdzie więc były?
"Huncwoci" pomyślała i ruszyła w stronę drzwi. Gdy wyszła ogarnęło ją ogromne zdziwienie. Pod drzwiami spał jakiś chłopak. W ogóle strasznie dużo osób spało na kanapach i fotelach w Pokoju Wspólnym.
Po podłodze walały się puste butelki po kremowym piwie i Ognistej Whiskey. I wtedy jej się przypomniało. Alkohol, taniec, James, pocałunek...
Wszystkie myśli krążyły jej w głowie i nie mogła się od nich odpędzić. Ostrożnie szła w stronę pokoju chłopaków, starając się nie potknąć o żadnego ucznia, który spał na dywanie czy podłodze. Powoli weszła po schodach i zapukała do drzwi Huncwotów. Cisza. Uznała to za pozwolenie, więc weszła do sypialni. Tutaj również panował straszny bałagan. Ubrania i opakowania po popcornie walały się po podłodze, zupełnie tak samo jak we Wspólnym. Rozejrzała się. Są! Dziewczyny spały na łóżkach. Dor na łóżku Łapy, a Ann Lupina. Syriusz i Remus spali za to na podłodze. Ruda uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała na łóżko Pottera. Spał z uśmiechem na twarzy z przekrzywionymi okularami. Wyglądał tak ślicznie... Uśmiechnęła się pod nosem. "Dosyć!" skarciła się w myślach.
Wyszła trzaskając drzwiami. Usłyszała ciche pojękiwanie. Teraz pewnym krokiem zeszła do Pokoju Wspólnego.
- WSTAJEMY! - krzyknęła.
- Cicho... - ktoś mruknął.
- ZARAZ WSZYSCY DOSTANIECIE SZLABAN!
- Niby za co? - zapytał zaspany szóstoklasista.
- ZA TO, ŻE NIE JESTEŚCIE W SWOICH DORMITORIACH! I OBIECUJĘ, ŻE TEN SZLABAN
BĘDZIE TRWAŁ DO KOŃCA ROKU!
Poskutkowało. Wszyscy, którzy zdołali się obudzić, teraz w pośpiechu biegli do swoich pokoi. Ruda uśmiechnęła się z zadowoleniem i wyciągnęła różdżkę z kieszeni.
- Chłoszczyść!
Wszystkie butelki i papiery zniknęły. Teraz panował tu porządek. Evans w dobrym nastoju pobiegła po torbę i udała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Ból głowy zmalał, gdy wypiła gorące kakao. właśnie miała zacząć jeść kanapkę kiedy przysiadły się do niej przyjaciółki.
- Jak się spało? - zapytała z szerokim uśmiechem.
- Dobrze... tylko zastanawia mnie jedno... - rzekła Lorens. - Jak się znalazłam w dormitorium chłopaków?
- Nie wiem - odpowiedziała Lily, pokazując swoje białe zęby w uśmiechu.
- Ty nie byłaś lepsza - odparła ze śmiechem Lorens. - Taniec z Potterem. I jeszcze ten poca...
- Może lepiej zapomnijmy o wszystkim! To co wczoraj zrobiłam, było głupie z mojej strony i żałuję tego - przerwała jej Evans.
Dziewczyny przytaknęły na to z szerokimi uśmiechami. I wtedy do Wielkiej Sali weszli Huncwoci.
- Jak tam dzionek? - wymruczał Syriusz, siadając koło Czarnej. Położył jej rękę na kolanie.
- Dobrze - powiedziała Meadowes, spychając ją.
Rogacz usiadł blisko Lily. Trochę za blisko.
- A jak tobie minęła noc, kochanie?
- Mogło być lepiej, skarbie. - Zielonooka postanowiła grać w tą grę.
James popatrzył ze zdziwieniem na Rudą. Skarbie? Czyżby Evans zmieniła swoje zdanie i zamierza się
teraz umówić? "Trzeba się dowiedzieć." pomyślał Rogacz i pocałował Lily w usta. Ta go spoliczkowała.
- ODBIŁO CI, POTTER?! Jeszcze się nie obudziłeś po wczorajszej imprezie?! I co ty sobie w ogóle myślałeś, całując mnie?!
- Sama potem poprosiłaś...
- Zamknij się, ku... kurczę - burknęła.
Popatrzył przepraszająco na nią swoimi brązowymi oczami. Ruda wstała i powiedziała:
- Przypominam, że dzisiaj poniedziałek i czas iść na lekcje.
- Lily...?
- Tak, zrobiłam to zadanie, ale nie dam ci spisać, Potter!
- A, Lily...
- Transmutacja - warknęła i poszła z przyjaciółkami pod klasę.
James patrzył jeszcz chwilę w miejsce, w którym przed chwilą zniknęła Lilka. Pocałował ją wczoraj na imprezie... Nie odepchnęła go, nie nakrzyczała na niego... Wtedy. Wpadł w doskonały humor, odwrócił się do pozostałych Huncwotów.
- Co powiecie na mały kawał?
Ci tylko spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się tajemniczo.
~*~
- Musicie bardzo uważać przy wymawianiu tego zaklęcia - mówiła profesor McGonagall. - Źle wymówione spowoduje liczne urazy na ciele tego zwierzęcia.
Każdy uczeń miał przed sobą jakieś zwierzątko. Kota, myszkę albo ptaka. Gdy pani profesor jeszcze raz omówiła skomplikowane zaklęcie dotyczące zamiany zwierzęcia w puchar do picia, wszyscy zaczęli machać różdżkami i wypowiadać zaklęcie. Wtedy Łapa dał znak Rogaczowi. Dziewczynom szło świetnie, kilku osobom z klasy udało się. Oczywiście Lily była wśród nich. Potter kiwnął głową i szybko wyczarował ptaka z papieru, który podleciał do McGonagall. Potem drugi i trzeci poleciał do pani profesor. Trzy ptaszki z papieru krążyły nad McGonagall i nie odlatywały. Z ich papierowych dzióbków dochodziło ciche mówienie.
- Jaka ta Minerwa jest nieokrzesana! - powiedział jeden ptaszek.
- Bardzo - przytaknął mu drugi.
Profesorka zaczęła machać rękami, próbując odpędzić ptaszki. Wyglądało to komicznie. Wszyscy uczniowie chichotali pod ławkami. W końcu McGonagall przypomniała sobie, że ma różdżkę i mruknęła przeciwzaklęcie.
Ptaki zniknęły, co wywołało cichy jęk zawodu. Profesorka zgromiła uczniów wzrokiem i do końca lekcji
wszyscy byli już cicho.
~*~
- To było dobre! - Śmiał się Syriusz. - A te ptaszki? Fantastyczne!
- Nie, to nie było fantastyczne! - Do rozmowy wtrąciła się Ruda. Szli na błonia, bo właśnie skończyli zaklęcia i mieli wolne. - Śmiać się z nauczyciela to przesada.
Przesada!
- Uspokój się, Lily. To tylko kawał...
- Słuchaj, Black! McGonagall na pewno będzie chciała się dowidzieć kto to zrobił.
- No i co z tego? - Łapa był niewzruszony.
- To, że dostaniecie karę.
- Wielkie mi co - powiedział James.
- Potter! - Lorens również włączyła się w dyskusję. - Lily ma rację. Jeśli sami się nie zgłosicie, wkopiemy was.
- Właśnie - przytaknęła Evans. - Ty chyba nie rozumiesz konsekwencji!
- Bla, bla, bla, bla, bla. Skończyłyście?
- NIE! - krzyknęły jednocześnie przyjaciółki.
Rogacz rzucił swoją torbę na trawę. Kilka chwil później obok jego bagażu wylądowały pozostałe.
Zaczęli nasłuchiwać. Usłyszeli ćwierkanie ptaków. Ale to było ćwierkanie wyczarowanych ptaków... Rogaś doskonale znał ten śpiew. Łapa wyczarowywał podobne, tylko po to by zrobić wrażenie na dziewczynie. No właśnie, Syriusz! Okularnik rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było Blacka!
- Gdzie Dorcas? - spytał Pete.
- Nie ma jej... - mruknęła Lorens.
- To już wiemy - odpowiedział niegrzecznie Potter.
Ann puściła tę uwagę mimo uszu. Przyjaciółki wstały. Rozglądając się na prawo i lewo, szły wolno w stronę zamku, zostawiając Huncwotów samych. "Gdzie oni są?" myślała Ruda, gdy była już na schodach Wieży Gryffindoru.
~*~
- Podobają ci się? - zapytał Syriusz.
- Bardzo - szepnęła Czarna. - Są piękne.
Siedzieli na ziemi między drzewami, wpatrując się w odlatujące ptaki. Były malutkie, miały złote pióra i świecące oczka. Były śliczne.
Dorcas patrzyła na nie, myśląc o tym, że takich malutkich istot na tym ogromnym świecie jest mnóstwo. I że każdy walczy o przetrwanie, że każdy walczy z silniejszym od siebie. Nawet ona i jej przyjaciółki muszą się z tym zmierzyć. Bo na świecie są tacy ludzie jak Voldemort... Takie potwory jak on.
- Boisz się? - zapytała.
- Czego?
- Przyszłości.
Syriusz milczał chwilę. Jasne, że się bał. Bał się każdego dnia, wiedząc że ON gdzieś tam jest. Że zabija kolejną niewinną osobę. Bał się. Ale nie o siebie. Bał się o tych, którzy go kochali mimo jego wad i złych nawyków.
- Tak - odpowiedział. - Ale dam radę. Muszę.
Musiał sobie poradzić. Nie mógł zawieść przyjaciół. Musiał dać z siebie wszystko. Chciał pomóc innym. Musiał, po prostu musiał być silny.
Rozdział fajny. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy (Lily, James, pocałunek!) Po prostu WOW!
OdpowiedzUsuńTym razem nie mam wielu zastrzeżeń. Jedyne, co ośmielę się wytknąć, to powtórzenia. Strasznie dużo! Głównie na początku notki, a potem na samym końcu. No chyba, że to celowo:
"-Tak- odpowiedział- Ale dam radę. MUSZĘ
MUSIAŁ sobie poradzić. Nie mógł zawieść przyjaciół. MUSIAŁ dać z siebie wszystko. Chciał pomóc innym. MUSIAŁ, po prostu MUSIAŁ być silny."
Ostatnie zdanie, jest dopuszczalne, bo rozumiem, o co Ci chodził, ale w zestawieniu, z poprzednimi po prostu gryzie.
Co do długości, to myślę, że 4,5 strony, to za mało. Wyznaję zasadę, że im więcej, tym lepiej ;)
Pozdrowionka.
Leviosa.
P.S
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, tego, że ciągle tylko krytykuję, a pozytywów wymieniam mało. Wiem, że jesteś początkująca (ja zresztą też), ale po prostu staram się Ci pomóc. Tzw. konstruktywna i uzasadniona krytyka dużo daje. Mimo to widzę też wiele fajnych rzeczy, tylko nie umiem się o nich tak rozpisywać, jak o wspomnianych wyżej błędach :)
P.S 2
Serdecznie zapraszam do mnie, na
www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
Nowy rozdział już jest, a ja mam nadzieję, że wpadniesz, przeczytasz no i skomentujesz.
JESTEM PIERWSZA!!! TRALALALALALA ;)
OdpowiedzUsuńJa chciałam być pierwsza! :C
OdpowiedzUsuńHohoho,nieźle.
James,dzieciaczku,rośnij! Tak Lily nie zdobędziesz! Upita Lily + Impreza = Pocałunki = Głupoty Rudej = Szansa dla Jamesa :D Taki ja matematyk,hahahaah xd
Syriuszek z Dorcas,mmm... Super xD Brakuje mi troszkę Ann,ale mam nadzieję,że ją wciągniesz troszkę :3
Jeśli masz czas,zapraszam na pierwszy rozdział u mnie :)
A więc komentuję od razu! Odftghnbvfdrtgybvfderftgvfcjdnfrgbhnvdkjgh!!! Ten rozdział jest absolutnie cudowny, pocałunek Lily i Jamesa najlepszy, a Dorcas i Syriusz najsłodsi. Wkręciłaś mnie w to tak bardzo, że poważnie zastanawiam się czy wytrzymam do kolejnego rozdziału haha.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi Petera. Czyżby się rozpłynął w powietrzu?
Podsumowując, rozdział super i już nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie, w piątek również pojawił się nowy rozdział :D
Atelier {http://stop-dreaming-hp.blogspot.com/}
Genialny rozdział. Ten pocałunek...mmmm...się porobiło. Ostatnia część, taka poważna. Świetnie, taki momenty są potrzebne. Impreza u gryfonów, coś fantastycznego! Czy Dorcas i Syriusz oficjalnie są parą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.
N.R.T <3
Nadal nie rozumiem, CZEMU NIE DOSTAJĘ POWIADOMIEŃ?! :'(
OdpowiedzUsuńTak przykre, że aż boli.
Rozdział... Idealny. Bardzo mi się podobał ;)
Nie chce mi się pisać nic bardziej konstruktywnego, więc po prostu pozdrawiam, życzę weny, czekam na next i zapraszam do mnie ;D
Lunaris
http://moonlightmemoriesbymeganlunarismoony.blogspot.com
niby 4.5 strony ale to i tak jest megaśnie krótkie a po za tym spoczko =.)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do VB. Szczegóły u mnie, na
OdpowiedzUsuńwww.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
Byłam, zobaczyłam... I nie skomentowałam!
OdpowiedzUsuńChodzi mi oczywiście o to, że rozdział przeczytałam już dawno, a nic tu nie zostawiłam.
No cóż.
Ale teraz jestem, i zamierzam cię niezmiernie pochwalić :d
Rozdział jest CUDOWNY. Nie ma lepszego określenia.
Pocałunek Lily i Jamesa... To coś, na co czekałam! :d Jest po prostu przesłodkie, i jeszcze Ruda wrzeszcząca na chłopaka. *.*
Syriusz i Dorcas... Cud miód mega słodkie. Ale powaga nie pasuje mi tak do Łapy, raczej do Remusa. C:
A jeśli o niego chodzi, nie wiem jakie masz plany, ale mam nadzieję na związek Lunatyka i Ann, którzy są nieco wykluczeni.
Dawaj następny rozdział, argh.
Pozdrowienia, weny i o wiele dłuższych rozdziałów! ^^
Superaśny rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńNo dobra poddaje się uzależniłam się od czytania tego bloga . Lily jesteś niesamowita !!!! I wszystkie rozdziały są super oczywiście ciągle mi mało i chcę więcej ;-)))
OdpowiedzUsuństrasznie dawno nie miałam czasu tu zaglądnąć, ale postanowiłam to nadrobić. Rozdział się przyjemnie czyta. Pocałunek Lily i Jamesa był perfekcyjny. Wiem, że roibili to po pijaku, ale w końcu i tak byał, a to się liczy
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Uzależniasz mnie dziewczyno! Guziczek
OdpowiedzUsuń