Hejka, wizzy!
Nowy rozdział napisany! Byłby wcześniej, ale dopadła mnie choroba i nie byłam w stanie nawet siedzieć, a co dopiero pisać! :( Ale cóż, oto jest! Jest dłuższy od poprzedniego, choć długością nie grzeszy :/ Przepraszam, ale musiałam po prostu skończyć w tym momencie, dlatego jest krócej.
Jejciu, to w rozdziałach już dwójeczka z przodu :D Ale to szybko minęło... Ale spokojnie, tak wstępnie to będzie ok. 100 rozdziałów, bo oczywiście wszystko przeciągam w czasie i się rozpisuję XD Ale to chyba lepiej, c'nie? :)
Za dużo na temat rozdziału nie napiszę... Przeczytajcie sami! :D
Mam nadzieję, że korzystacie z wakacji i miło spędzacie ten czas. Chciałabym wam życzyć udanych wyjazdów, przede wszystkim bezpiecznych, długiego spania i wesołego leniuchowania podczas tych słonecznych i bardzo upalnych dni. :)
Rozdział dedykuję... Gabrieli Black! Ślicznie dziękuję za komentarz pod ostatnim rozdziałem i zachęcam do dalszego czytania :D
No to chyba tyle.
Miłej lektury
Panna Nikt
PS Rozdział ma być wstawiony za pomocą ustawień na blogspocie, żeby sprawdzić czy to coś działa czy też nie. No i poza tym różnie to bywa z miom dostępem do komputera, także... :D
PPS Nie wiem, czemu nie zadziałał mój eksperyment, w każdym razie, przepraszam za to opóźnienie!
_____________________
Rozdział 20. List.
Nowy rozdział napisany! Byłby wcześniej, ale dopadła mnie choroba i nie byłam w stanie nawet siedzieć, a co dopiero pisać! :( Ale cóż, oto jest! Jest dłuższy od poprzedniego, choć długością nie grzeszy :/ Przepraszam, ale musiałam po prostu skończyć w tym momencie, dlatego jest krócej.
Jejciu, to w rozdziałach już dwójeczka z przodu :D Ale to szybko minęło... Ale spokojnie, tak wstępnie to będzie ok. 100 rozdziałów, bo oczywiście wszystko przeciągam w czasie i się rozpisuję XD Ale to chyba lepiej, c'nie? :)
Za dużo na temat rozdziału nie napiszę... Przeczytajcie sami! :D
Mam nadzieję, że korzystacie z wakacji i miło spędzacie ten czas. Chciałabym wam życzyć udanych wyjazdów, przede wszystkim bezpiecznych, długiego spania i wesołego leniuchowania podczas tych słonecznych i bardzo upalnych dni. :)
Rozdział dedykuję... Gabrieli Black! Ślicznie dziękuję za komentarz pod ostatnim rozdziałem i zachęcam do dalszego czytania :D
No to chyba tyle.
Miłej lektury
Panna Nikt
PS Rozdział ma być wstawiony za pomocą ustawień na blogspocie, żeby sprawdzić czy to coś działa czy też nie. No i poza tym różnie to bywa z miom dostępem do komputera, także... :D
PPS Nie wiem, czemu nie zadziałał mój eksperyment, w każdym razie, przepraszam za to opóźnienie!
_____________________
Rozdział 20. List.
Pierwszy tydzień stycznia minął bardzo szybko. Syriusz siedział właśnie w Pokoju Wspólnym, obracając różdżkę w palcach i cicho pogwizdując. W skrócie - nudziło mu się. Obserwował spokojnie pozostałych uczniów i doszedł do wniosku, że większość to idioci. No, chociażby ten koleś z włosami jak debil, czytaj gładko ulizanymi, który oglądał swoje smarki. Albo ta laska, która dosłownie dotykała nosem kartki, pisząc jakieś zadanie domowe. Czy ona w ogóle cokolwiek widziała? Black wzniósł oczy do nieba, nie mogąc się nadziwić ludzkiej głupocie. Dalej obracając magiczny patyk w palcach, szukał wzrokiem kogoś znajomego. Scott po treningu zatrzymał Jamesa, więc okularnik teraz brał prysznic, Lunatyk nie schodził na dół, by nie natknąć się na Ann, a Peter gdzieś poszedł. Wydawało mu się, że coraz częściej tak robił. Pettigrew wcześniej był zawsze z którymś z Huncwotów, a teraz chodził swoimi ścieżkami. Fakt, czasem bywał upierdliwy i dobrze, że w końcu zajął się swoim życiem, ale częsta nieobecność Glizdka zaczynała doskwierać chłopakom.
Łapa westchnął głęboko i zanurzył się głębiej w wygodnym, starym fotelu. Ach, jak przyjemnie! Zwłaszcza po tak wyczerpującym treningu. Chłopak czasami miał ochotę zrzucić Richardsona z miotły. Te jego krzyki (np."Obroń, idioto!" i tym podobne) doprowadzały go powoli do szału. Pocieszał się więc myślą, że za niecałe pół roku, już nigdy więcej gościa nie zobaczy. Syri narzekał w myślach na kapitana drużyny, kiedy usłyszał czyjś chichot. Podniósł wzrok. Zobaczył grupkę dziewczyn. Gdy przyjrzał się dokładniej, zrozumiał, że to jego Lily, Ann i Dorcas. Lilka miała zabandażowaną dłoń, Lorens czerwony, zasmarkany nos, a Dorcas... Ona była... Nawet nie potrafił tego opisać. Wydawała się opanowana, szczerze mówiąc rzadko ją taka widywał. Przed oczami stanęła mu sytuacja na dzień przed Nowym Rokiem. Kiedy Gryfonka wparowała do jego dormitorium, krzycząc na niego, że zabrał Pelerynę Niewidkę jej pokoju. Wtedy nie była taka opanowana, jak teraz. A potem przypomniało mu się, jak rozmawiali kiedyś o przyszłości, jak wyczarował dla niej ptaki... Jak bardzo był podekscytowany, kiedy umówił się z nią do Hogsmeade... Albo kiedy ją potem pocałował, to uczucie radości, smak tych ust...
Gryfon otrząsnął się. Nie potrafił, a może nie chciał, wiedzieć dlaczego to to było między nimi, a coś było na pewno, się zepsuło... Czemu nie umiał teraz do niej podejść i po prostu pogadać, tak od serca, tak szczerze... Co stanęło mu na drodze?
Wspomnienia zalały jego głowę ponownie. Tylko, że tym razem były one mniej przyjemne. Widok Dor z Dylanem, on sam całujący Lilkę w schowku... Ugh! Wzdrygnął się na samą myśl o tamtym wydarzeniu. Nie żeby Evans źle całowała czy coś, ale czuł się najzwyczajniej w świecie winny. Zdradził Jamesa, co prawda Dori nie była wtedy jego dziewczyną, a mimo to czuł się nie fair wobec niej. Tak wiele się wydarzyło między nimi, a teraz byli... w punkcie wyjścia. Niby się pocałowali, ale razem nie byli. Niby rozmawiali na poważne tematy, ale dalej nic nie drgnęło. Niby czuł ukłucie zazdrości, gdy widział Czarną z Lyreenem, ale nic nie zrobił, żeby zerwali, choć w sumie nie musiał, bo ten debil sam to zrobił. Syriusz zastanawiał się, jak można być takim idiotą, żeby zerwać z tak cudowną dziewczyną?
Rozmyślał o tym intensywnie, kiedy usłyszał kroki na schodach. To była o n a. Śledził ją wzrokiem, obserwował, jak wychodzi z Pokoju Wspólnego, a potem jak znika za portretem Grubej Damy. I nie mógł się opanować. Zapragnął za nią pobiec, zatrzymać ją, złapać za rękę...
W jakie ja gówno się wpakowałem?
Łapa westchnął głęboko, pocierając ręką twarz, i zrozumiał, że t o, cokolwiek to było, zaczęło się na początku tego roku szkolnego. Tylko, że zapomniało mu się, jak bardzo Dorcas okazała się idealna.
~*~
Następnego dnia na niebie już od rana królowało słońce. Ponieważ była sobota i uczniowie nie mieli zajęć, wszyscy wylegli na błonia. Co prawda śnieg jeszcze nie zniknął, ale również nie padał. Ann szła środkiem przykrytego delikatną warstwą puchu trawnika, aż doszła do ogromnego drzewa niedaleko jeziora, które aktualnie zamarzło. Kilku szóstoklasistów weszło w butach na ten zamarznięty zbiornik wodny i biegało po nim, śmiejąc się. Lorens pokręciła głową z politowaniem.
Jak można być tak głupim? Przecież coś może im się stać!
Nie zrobiła jednak nic, bo zazwyczaj takie interwencje kończyły się wezwaniem nauczyciela i chwila wytchnienia zamieniała się w szlaban. Oczywiście co innego powiedziałaby Lilka, ona jako prefekt zawsze trzymała się wszystkich zasad bezpieczeństwa. No, zazwyczaj...
Blondynka oparła się o drzewa i wyciągnęła z torby swój pamiętnik i długopis. Chwilę myślała, o czym napisać, a kiedy nic nie przychodziło jej do głowy, postanowiła przejrzeć poprzednie wpisy. Przekartkowała notatnik i natrafiła na opis z pierwszego stycznia. Przeleciała wzrokiem po linijkach tekstu. Napisała niewiele:
Jestem wściekła. Na niego... A już wydawało mi się, że coś między nami jest, że coś się ułożyło... Ale najwidoczniej się pomyliłam. Merlinie, czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? Ugh, to zdecydowanie najgorszy początek nowego roku od narodzenia świata!
Gryfonka cicho westchnęła. Naprawdę w głębi duszy wierzyła, że z Lunatykiem będą
mogli zostać chociaż bliskimi przyjaciółmi. Ale po tym jak na nią nakrzyczał za
tę durną książkę... Sama się trochę pogubiła. Z jednej strony jest zdziwiona
jego zachowaniem, ponieważ jeszcze nigdy wcześniej tak się nie wściekł, za to,
że ktoś wziął jego książkę przez przypadek, ale z drugiej strony nie mogła dać
się tak traktować. Poprzedniego dnia nie wiedziała, co o tym myśleć, nawet się
popłakała. Widziała, jak Syriusz się jej przyglądał, gdy przechodziła w Pokoju
Wspólnym. Głęboko w sercu miała nadzieję, że powiedział o tym Remusowi, żeby
tamten się opamiętał i ją przeprosił albo chociaż wyjaśnił swoje zachowanie.
Ale póki co, ani go nie spotkała, ani on nie zostawił jej żadnej
wiadomości.
Blondynka zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Wyszła po to, żeby się
wyciszyć, żeby przestać nad tym dumać. Ale nie mogła przestać, nie potrafiła
NIE myśleć o nim. To było dla niej zbyt trudne.
~*~
Każdy dzień wyglądał tak samo. Pobudka, śniadanie, lekcje, obiad, wolne,
odrabianie zadań i do spania.
Chyba w końcu każdy uczeń piątej lub siódmej klasy odczuł zbliżające się
powoli, ale jednak, SUMy i OWUTEMy. Lily codziennie po zajęciach siadała do
książek i powtarzała wiadomości od początku roku, zdarzało się także, że
przypomniała sobie, czego uczyła się na czwartym czy trzecim roku. Ale weekendy
to co innego! Tylko że wcale nie było lepiej... Evans musiała spotkać się ze
Scottem w sprawie Iskrzącego Roztworu Zaniknięcia. Dość dużo rozmyślała o tym
eliksirze i powoli zaczynała żałować, że się zgodziła. Ale ponieważ była osobą,
która dotrzymywała obietnic, mimo wszystko nie zamierzała się teraz wycofywać.
Po prostu starała się nie zawracać sobie zbytnio tym głowy, kiedy nie było
potrzeby.
Zamknęła czytaną książkę i wyjrzała przez okno. Zobaczyła Ann opartą o
drzewo i uśmiechnęła się lekko. Uwielbiała swoje współlokatorki, były dla niej
jak siostry. Świetnie się dogadywały i rozumiały. Naprawdę miała szczęście, że
na nie trafiła. Kiedy znów zerknęła na blondynkę, posmutniała. Tak wiele
przeżyła... Niedawno umarła jej babcia, co było dla niej ogromnym ciosem prosto
w serce, a teraz jeszcze kłótnia z Remusem, do którego coś czuła. Evans wstała
i poszła do łazienki. Przemyła wodą twarz i zerknęła w lustro. Potrzebowała
odpoczynku, jakiegoś masażu czy coś. Dziewczyna weszła z powrotem do pokoju i
położyła się na łóżku. Przeczesała palcami swoje długie, rude włosy, a potem
zdecydowała się wyjść z Wieży Gryffindoru i udać się do Pokoju Życzeń. Jak
pomyślała, tak zrobiła.
Kiedy była już na miejscu, przeszła trzy razy pod ścianą, wyobrażając
sobie miejsce, w jakim chciała być. Po kilku sekundach zobaczyła drzwi.
Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Aż stanęła z zachwytu. Było nawet lepiej,
niż się spodziewała.
Wszystko było z drewna - podłoga, sufit i trzy ściany. Zamiast czwartej
było ogromne, naprawdę olbrzymie, okno, przez które wpadało zimowe słońce. Na
środku pomieszczenia stał stolik, a na nim gramofon z płytą winylową. I oprócz
miękkiego dywanu na pół komnaty było tam tylko tyle, ale tego chciała. Muzyki i
przestrzeni. Nastolatka nasunęła igłę na rowek w płycie. Przez chwilę nic się
nie działo, ale potem do jej uszu dotarły dźwięki skrzypiec, tak idealne, tak
wyraźne, że przeszło jej przez głowę, że ktoś stał obok niej i grał. Lil
zamknęła oczy i przeniosła się do swojego świata, w którym nie zgodziła się na
pomaganie Scottowi, w którym żyła w zgodzie z Petunią, w którym wszystko jej
wychodziło i nie miała problemów, w którym wciąż przyjaźniła się z Ann i Dor, w
którym nie przeszkadzały jej zaloty Jamesa, w którym wręcz p r a g n ę ł
a go... Zaraz, zaraz... CO?! Zielonooka gwałtownie otworzyła oczy. Leżała
na dywanie, nawet nie pamiętała, kiedy się na nim położyła.
- O
czym ja przed chwilą myślałam... Że niby ja... Pottera? Haha, dobre, Lily,
dobre.
Piętnastolatka
prychnęła, kręcąc głową. A potem spoważniała.
-
Świetnie, jeszcze gadam sama ze sobą. Ooo, wow, co ten Potter ze mną robi?
Dobra, stop. Przestań gadać do siebie, przestań. - Nerwowy śmiech. Kilka
szybkich oddechów. - Cholera, muszę odpocząć.
-
Rozmawiasz ze sobą? - Usłyszała.
Kurde,
tylko nie on.
Odwróciła
się i zobaczyła... Oczywiście, że to musiał być akurat on!
- Hmm,
tak. Miło czasem przeprowadzić konwersację z kimś inteligentnym - odparła,
patrząc jak Rogacz siada obok niej. - A ty... Co TUTAJ robisz? Przecież to
Pokój Życzeń, nie można...
- Nie
zamknęłaś drzwi - wtrącił, gdy zrobiła przerwę na wdech.
- Ach -
mruknęła.
- A tak z
ciekawości... Co ja z tobą robię? - zapytał, śmiejąc się. Ruda zauważyła, że
zawsze marszczył mu się tak uroczo nos, w wyniku czego zjeżdżały mu okulary. I
tym razem tak było.
- Emm...
Co? Nic takiego nie mó... - zaczęła, ale przerwała, sama nie wiedząc czemu. Chyba coś ją powstrzymało od wciskania mu kolejnego kitu. - Emm... No...
- O,
widzę, że sporo tego jest - odrzekł, zanosząc się śmiechem.
Evans
pochyliła głowę, a jej włosy skutecznie zasłoniły wpływającą na policzki
purpurę. Dostrzegłszy to, Jimmy uspokoił się nieco.
- Hej...
Tak naprawdę to chciałem się spytać, o to... no wiesz... - Nie potrafił znaleźć
odpowiednich słów. Ruda spojrzała na niego, a on nagle zapomniał jak się
nazywa. - No... Trochę mi, hmm, dziwnie... tak, dziwnie! Dziwnie mi o tym
mówić, bo nie za bardzo... no. hmm, cholera...
- Halo,
Potter, wysłów się!
- No, po
prostu chciałbym wiedzieć, co ty do mnie masz. - Dziewczyna zmarszczyła brwi,
nie rozumiejąc. - Lily, nie udawaj. Raz na mnie wrzeszczysz, raz normalnie
rozmawiasz, używasz mojego imienia, co w sumie jest bardzo fajne, no ale...
zdecyduj się. - Szukający zrobił pauzę. Czekał, aż Lily coś wtrąci, ale ona
tylko milczała, więc kontynuował. - Chciałbym wiedzieć też, czym to jest
spowodowane, bo...
- Twoim
zachowaniem... - rzuciła, odwracając wzrok.
- No
właśnie... jakim? - zapytał, a coś zaczęło się w nim gotować. - Bo naprawdę nie
mam pojęcia.
-
Przestań, Potter - odparła. - Dobrze wiesz, nie będę ci teraz wszystkiego
wymieniać. Po prostu czasami sprawiasz wrażenie osoby... zdolnej do normalnej
rozmowy, a czasami lądujesz na dywaniku u dyrektora za kolejny głupi żart.
Częściej jest to drugie, dlatego nie dziw się, co do mojej reakcji na ciebie. I
chyba lepiej będzie jak skończymy tę rozmowę TERAZ, nim coś złego z tego
wyniknie - powiedziała, wstając. - Mam sporo zajęć.
- Lily! -
zawołał i dogonił ją przy wyjściu. - Przecież widzę... Nie rób ze mnie
idioty... Jeszcze większego niż jestem... - Albo mu się zdawało, albo Lilka
powstrzymywała się od uśmiechu. - Ale nie zaprzeczysz, że coś między nami
jest...
- Owszem
- odpowiedziała spokojnie, kiwając głową. - Nienawiść, Potter, nienawiść. - I
wyszła.
- Między
miłością a nienawiścią jest bardzo cienka granica - krzyknął za nią. - Czekam
aż ją przekroczysz - szepnął, choć nie do niej, bardziej do siebie.
~*~
Meadowes leżała przykryta grubym kocem na swoim łóżku, czytając książkę,
którą dostała w prezencie na święta od cioci. Jednak co chwila włosy, wpadały
jej do oczu i utrudniały czytanie. Co chwila odgarniała je z czoła. Stęknęła,
gdy stało się to ponownie. Spojrzała na numer strony, by go zapamiętać i
odkopała się spod koca. Weszła do łazienki i stojąc przed lustrem, związała
swoje włosy w luźnego koka. Przejrzała się jeszcze, sprawdzając, czy nigdzie
nie wyskoczył jej pryszcz. Kiedy przekonała się, że nie, że jej skóra jest
czysta i gładka, wróciła do sypialni.
Idąc w kierunku swojego łóżka, zobaczyła kartkę na podłodze, niedaleko
drzwi. Sięgnęła po nią zaciekawiona, ponieważ najwyraźniej ktoś podłożył ją
przed chwilą. Przesyłka była zaadresowana do Ann. Dziewczyna położyła kopertę
na łóżku blondynki i z powrotem usiadła na swoim. Powróciła do czytania, jednak
co jakiś czas jej wzrok sam wędrował w stronę koperty. Nie ukrywała tego przed
sobą - chciała wiedzieć, co tam było napisane. Jednak szanowała prywatność
przyjaciółki i mimo, że bardzo pragnęła przeczytać list, to nie ruszyła się
nawet o milimetr. Na szczęście nie musiała długo czekać, aby poznać zawartość
tajemniczej kartki, gdyż po kilku minutach do dormitorium dziewczyn weszła
Blondi.
- Hej -
przywitała się, zdejmując kurtkę.
- Cześć -
powiedziała Dorcas. - Ktoś podrzucił nam kopertę. Do ciebie.
- Do
mnie? - zdziwiła się Lorens. Nie czekała na żadną wiadomość, no może oprócz tej
od Remusa, ale przecież on... A co jeśli jednak...
Gryfonka
stanęła w połowie drogi do łazienki i szybko zawróciła w stronę łóżka. Meadowes
zatrzasnęła książkę z głuchym trzaskiem i podeszła prędko do koleżanki. Ann
chwyciła kopertę i faktycznie zobaczyła tam niezgrabnie napisane swoje imię. A
więc to na pewno nie Lupin, bo on pięknie pisał, ale cóż... I tak była ciekawa,
co znajdowało się w środku.
- No,
otwierasz? - spytała Czarna.
Ann wzięła głęboki oddech i otworzyła. W miarę czytania listu, jej oczy
stawały się większe i bardziej przerażone. Usta otwierały się szerzej z każdym
zdaniem, aż jedna dłoń powędrowała do twarzy, by je zakryć. Prawa dłoń zaczęła
drżeć. Lorens miała coraz większy problem z koncentracją, czytała kilka razy
ten sam wers, aby zrozumieć jego sens. Dorcas kręciła się koło niej, próbując
coś odczytać, ale trzęsąca się ręka Blondi, a razem z nią i kartka, skutecznie
uniemożliwiały jej to zadanie. W końcu zrezygnowała i postanowiła zaczekać, aż
przyjaciółka sama przeczyta i da jej potem liścik. Była lekko zaniepokojona
reakcją dziewczyny.
-
Wszystko w porządku?
Brązowooka
zbyła ją machnięciem lwej ręki i jękiem. Później Meadowes o nic już nie
wypytywała, ale już naprawdę, naprawdę nie mogła wytrzymać. Tak bardzo chciała
wiedzieć, co tam było napisane i czemu Ann zachowywała się tak dziwnie. W
końcu, chyba milion lat później, blondynka usiadła na łóżku, a jej twarz
wyrażała tylko i wyłącznie jedno - przerażenie. Strach zakradł się do jej oczu.
Czarna usiadła koło niej, chcąc dostać kartkę, ale ona cicho mruknęła:
- To...
zbyt osobiste. Przepraszam. - I nagle zerwała się z miejsca i pobiegła do
łazienki, zamykając się w niej.
- Ann?! -
zawołała współlokatorka, uderzając w drzwi. - Bo otworzę te drzwi za pomocą
zaklęcia.
- Zostaw
mnie na chwileczkę - rzekła. - Proszę.
- Co?
Czemu? Coś się stało?! Otwórz!
- Nic mi
nie jest. Doruś, proszę, muszę na moment... Po prostu zostaw mnie samą, okej?
- No
dobrze - dobiegł ją głos szatynki. - Ale jeśli zamierzasz popełnić samobójstwo,
lepiej od razu się poddaj.
- Nie
chcę się zabić, nie martw się.
Trzy
sekundy później Meadowes odeszła od drzwi. Blondi zjechała na podłogę wyłożoną
kafelkami, opierając się plecami o ścianę i głośno westchnęła, jeszcze raz
zerkając na wiadomość:
KTOŚ Z TWOICH ZNAJOMYCH MACZA PALCE W
CZARNEJ MAGII. TWOJA BABCIA PRZEZ TEGO KOGOŚ UMARŁA.
WIESZ KTO TO JEST? OBAWIAM SIĘ,
ŻE NIE.
BYĆ MOŻE CZUJESZ TERAZ STRACH, BYĆ
MOŻE NIE PRZYWIĄZUJESZ DO TEGO ZBYT DUŻEJ
UWAGI, ALE ZASTANÓW SIĘ, NIM STANIE CI SIĘ
COŚ ZŁEGO I TWOIM BLISKIM - W DOMU I W SZKOLE.
POMYŚL, KTO TO MOŻE
BYĆ.
JEŚLI NADAL NIE WIESZ, PRZYJDŹ
ZA TYDZIEŃ POD BIJĄCĄ WIERZBĘ
O PÓŁNOCY. ZAPROWADZI CIĘ ONA DO WRZESZCZĄCEJ
CHATY. NIE MUSISZ BRAĆ RÓŻDŻKI, NIE BĘDZIE
CI POTRZEBNA. NAWET DO OŚWIETLENIA DROGI, BO BĘDZIE
PEŁNIA, KTÓRA RZUCI WYSTARCZAJĄCO DUŻO
ŚWIATŁA NA PEWNĄ
SPRAWĘ.
PRZYJDŹ
SAMA, JEŚLI CHCESZ PRZEŻYĆ.
I RADZĘ
NIE POKAZYWAĆ TEJ WIADOMOŚCI OSOBOM TRZECIM, BO KONSEKWENCJE
MOGĄ BYĆ... ŚMIERTELNIE
NIEMIŁE.
AHA, I PAMIĘTAJ
JESZCZE O JEDNYM, MOJA DROGA ANN, MIŁOŚĆ UMIERA OSTATNIA.
W głowie miała totalny chaos. Nic nie rozumiała z tego listu. I kto w
ogóle jej to podrzucił? Oprócz nauczycieli, dyrektora i oczywiście dziewczyn, a
także Huncwotów, nikt nie wiedział o śmierci jej babci. Nie podejrzewała
żadnego pedagoga o zrobienie czegoś takiego, ani tym bardziej swoich
przyjaciółek. Co do Huncwotów, to zastanawiała się nad tym, ale w końcu
stwierdziła, że nie byliby skłonni do żartowania, używając do tego śmierci
Caroline.
Pytania obijały się o każdy zakamarek jej mózgu. Ktoś maczał palce w
czarnej magii? Jaki znajomy? Śmiertelnie niemiłe konsekwencje? No, to akurat
zrozumiała, bez niczyjej pomocy. Zaczęło kręcić jej się w głowie. I dlaczego
ostatnie zdanie tak odbiega od reszty? Miłość umiera ostatnia? Co autor miał na
myśli? Wzięła kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Niewiele to dało.
Wrzeszcząca Chata? Przecież to najbardziej nawiedzane miejsce w Wielkiej
Brytani. I jak niby miała się tam dostać przez Bijącą Wierzbę? Przecież to
zmutowane i agresywne... drzewo. Dziewczyna wpatrywała się uporczywie w list,
jakby to miało pomóc jej zrozumieć jego sens. Było jej niedobrze. Ktoś jej
zagrażał? KTO?
Poczuła, jak fala gorąca wybuchła w środku jej ciała, jak tysiące ostrzy
wbiło się naraz w jej czaszkę, jak wszystkie kolory zlały się w jeden i na
odwrót, jak tępy dźwięk rozsadzał jej uszy. Spodziewała się, że za chwilę jej
świat przewróci się o 180 stopni. Było jej słabo, czuła że obiad podchodził jej
do gardła. Zacisnęła powieki, próbując to wszystko zatrzymać, ale nic nie
zdziałała.
Zemdlała.
- Ann?
Gdzie jesteś?
- Remus,
co ty tutaj robisz?!
Pierwsza! Zaklepię sobie miejsce ^^
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ^^
UsuńZnalazłam Twojego bloga dzisiaj rano i przed chwilą zaczęłam czytać ten rozdział. Naprawdę bardzo mi się spodobał.
Po pierwsze, świetnie przedstawiłaś Syriusza. Zaciekawiło mnie to, że całował się z Lily. Muszę koniecznie nadrobić poprzednie rozdziały, żeby dowiedzieć się, jak to się potoczyło.
Potem ta sprawa z Ann i Remusem. Ich kłótnia o jakąś książkę. Też nie wiem, o jaką chodzi, więc szybciutko muszę się zabrać za resztę bloga :)
Lily w Pokoju Życzeń, który był po prostu cudny. Sama chętnie znalazłabym się w takim miejscu. I przyszedł James. I był taki kochany. ♡♡♡ Od nienawiści do miłości jeden krok! Lilka tak naprawdę na pewno go nie nienawidzi :D Ona go pragnie, jak sama stwierdziła wcześniej ^^ Cała ich rozmowa była urocza i mi się bardzo podobała.
A teraz najważniejsze. Ten list, który dostała Ann. Bardzo tajemniczy i ciekawy. Nie domyślam się, kto go mógł napisać. Ktoś chce, żeby dowiedziała się, że Remus jest wilkołakiem (oczywiście, jeśli jeszcze tego nie wie, ale podejrzewam, że nie)? Ten fragment też mi się bardzo spodobał. Nie wiem, czego się spodziewać. Czekam w takim razie na następny rozdział, życzę weny i udanych wakacji :*
Pozdrawiam,
Optimist
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
PS. O kurczę, ale jestem głupia. W złym miejscu dodałam komentarz :c Zaraz to naprawię ;)
Jestem druga i dzisiaj wracam z komentarzem :)
OdpowiedzUsuńDroga Panno Nikt,
UsuńNa sam początek powiem, jak to mam w zwyczaju, że bardzo się ucieszyłam, widząc, że dodałaś rozdział i to nawet nie w długim odstępie czasowym.
Och, jak ja uwielbiam czytać Twoje rozdziały. Są one takie cudowne, a Twój styl pisania zachwyca *.* To napięcie niedługo we mnie eksploduje. Niesamowicie wprowadzasz taki niepokój oraz zachwycająco opisujesz rozmyślania bohaterów :)
Teraz przejdę do treści:
Syriusz jest po prostu fantastyczny w tej scenie. ON stwierdził, że większość ludzi to idioci. Rozwalił system :D Pięknie powiedziane i przede wszystkim bardzo prawdziwe. Czyżby łamacz damskich serc się zakochał? i to jeszcze w Dorcas *.* Byłaby z nich piękna para, przynajmniej według mnie, która uwielbia parring Doriusz <3 Ale dobra wracam na tory, bo trochę za bardzo poszłam nie w tę stronę.
Biedna Ann... Jestem nadal ciupkę zła na Remusa, który tak na nią nawrzeszczał. Dziewczyna nie wie dlaczego tak się zachował i teraz się martwi, a on co...typowy chłopak woli przemilczeć sprawę i nawet nie chce się wytłumaczyć. Nie spodziewałam się tego po nim :/ Rozmowa Lily i Jamesa <333 Awwwwwww. Chyba mój ulubiony fragment w calutkim rozdziale, ale w końcu co się dziwić Jily forever <333 Cudowna z nich para, a te ich kłótnie są przesłodkie, kocham je *.* Pozwól, że posłużę się teraz jednym fragmentem z ich rozmowy, bo to według mnie było najlepsze :P
"- Lily! (...)Przecież widzę... Nie rób ze mnie idioty... Jeszcze większego niż jestem...(...) Ale nie zaprzeczysz, że coś między nami jest...
- Owszem (...) Nienawiść, Potter, nienawiść. (...)
- Między miłością a nienawiścią jest bardzo cienka granica (...) Czekam aż ją przekroczysz" ~ Mogłabym czytać ten fragment bez końca, gdyż jest przeuroczy <3
Ten list... To takie tajemnicze... Nagle zjawia się pod drzwiami, nie wiadomo skąd i od kogo jest... I jeszcze co w nim jest... Tu chodzi na pewno o dwie osoby Petera i Remusa...prawda? Przy okazji można też by zaszkodzić Jamesowi i Łapie, który by byli pod postacią animagiczną. Tylko od kogo on jest? To nie jest ta dziewczyna (ach, nie pamiętam imienia) i ten cały Dylan? To oni są tymi krętaczami, a może to ten cały podejrzany Scott. No, przynajmniej wiemy, że ktoś chce zaszkodzić naszej kochanej Ann. Trzeba go szybko znaleźć i ukatrupić zanim coś zrobi XD I na samym końcu przychodzi Remi <3 W takim momencie urwałaś, jak mogłaś, teraz będę siedzieć i nic nie robić tylko czatować, aż coś dodasz :D
Czekam na kolejny rozdział. Pisz szybciutko i dodaj :) Weny, weny i jeszcze raz weny! Pozdrawiam i mam nadzieję, że wakacje miło Ci lecą.
Panienka Livvi :)
Bardzo dziękuję za dedykacje. Rozdział fenomenalny. Czyżby Syriusz nam się zakochał w Dor ? Bo tak to wygląda. Remus mógłby przeprosić nam. Lily taka honorowa i nie chce łamać obietnic ale wydaje mi się że tą akurat powinna. Ten Scott wydaje mi się podejrzany. Czyżby Lily zwariowała ? To jej gadanie do siebie jest niepokojące. James nawet dostanie się do Pokoju Życzeń za Evans. Dor jest bardzo niecierpliwa ale w końcu i tak nie zobaczyła treści listu. Ten jej znajomy który bawi się w czarną magię to Peter ? To o niego chodzi nie ?? Mam nadzieję że Ann pokaże Lunatykowi ten list a on ją przekona żeby nie szła za wskazówkami. W końcu wtedy będzie pełnia a to oznacza że Luniek zmieni się w wilkołaczka i Ann może się coś stać. Zakładam że osoba która wysłała jej ten listy chce żeby zginęła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabriela Black
Tak... Przeczytałam z bólem oczy, głowy i karku! Brawa dla mnie!
OdpowiedzUsuńI dla ciebie, że napisałaś. Że po chorobie ci się chciało. Mi by się nie chciało... Ale ja leniwa, to wiadomo XD
Cóż. Rozdział świetny. Nie chcę zagłębiać się dokładnie w szczegóły, bo na prawdę boli mnie kark i głowa, więc mówię - świetny jak wszystko, co piszesz.
I tu mnie boli i irytuje. Twoja osoba mnie irytuje. Czemu ty zawsze piszesz, nawet kiedy coś ci wyskoczy (jak ta choroba)? Jesteś takim małym, złym stworkiem, jednym z wielu, który przypomina mi, jak bardzo leniwą dupą jestem XDDD
Wracając - kilka literówek, poza tym większych błędów nie widziałam, jak sądzę. Ale oczy bolo, więc nie wiem xxx
Czekam na next.
I ta Ann...
Lunaris
Ps. Zapraszam do mnie na - tak, tak, tak!- nowa notkę! : 3
o.O Kto wysłał ten list? :o Czekam na next. zapraszam do mnie :d
OdpowiedzUsuń~Konaga
Matko! Świetny rozdział. Najbardziej podobała mi się scena w Pokoju Życzeń i oczywiście ta z listem. Też jestem bardzo ciekawa kto go napisał i o co chodzi. Dużo weny, kochanie!
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Fajnie wszystko było połączone. Najpierw przemyślenia Syriusza, później Ann, potem już coś zaczyna się dziać, czyli Lily i James, a na koniec list... Jak to wszystko po sobie się czyta to daje na prawdę fajny efekt. Końcówkę czytałam dosłownie z zapartym tchem i w chwili, gdy Ann czytała list, a Dorcas próbowała trochę podejrzeć miałam w głowie najróżniejsze obawy co do jego treści. Już się bałam, że ktoś jej napiszę w prost, że Remus jest wilkołakiem, ale zadziałał trochę sprytniej. Boję się, że Ann posądzi jego i resztę Huncwotów o czarną magię (choć co do Petera to nie jestem pewna czy się tam zjawi, bo te jego ciągłe nieobecności troszeczkę mi śmierdzą). Oczywiście przerwawaś w takim momencie, że nie wiadomo do końca jak to wszystko się potoczy.
Lubię czytać Twoje coraz to lepsze rozdziały, bo moim zdaniem masz bardzo fajny pomysł na tę historię. Jest bardzo oryginalna i przynajmniej mi (przy moim czytaniu za dużej ilości blogów na raz) nie miesza się z innymi. Pomimo tego, że miałaś przerwę, to po przeczytaniu tych dwóch rozdziałów, już całkowicie sobie przypomniałem co się działo wcześniej. Jest tu jakaś magia.
Oczywiście z niecierpliwością czekam na więcej, ale też nie chcę Ciebie za bardzo ponaglać, bo nie wiem jak ty, ale niektórzy nie lubią tworzyć pod presją. Życzę udanej dalszej części wakacji, wypoczynku, dużo weny twórczej i pomysłów.
Pozdrawiam
Mary Jane :*
WOW, WOW, i jeszcze raz WOW. Zmieniam zdanie - TO jest Twój najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałaś *-* (chociaż oczywiście wszystkie są wspaniałe). Ten albowiem wyróżnia się momentami takimi jak:
OdpowiedzUsuń* teksty i dialogi przy których nie mogę zapanować nad kącikami ust samoistnie wysuwającymi się do góry
* sceny zapierające dech, zwłaszcza ta gdy Ann otwiera list, nie mam pojęcia co tam jest napisane i tak trzyma mnie to w napięciu, że dopiero po minucie orientuję się o paznokciu, który właśnie nerwowo gryzę
* i chyba najważniejsze - w tym rozdziale zawarte są informacje tak istotne, ciekawe, niewiarygodne, że z ręką na sercu stwierdzam iż doświadczyłam tzw. niedowierzenia literackiego, musiałam kilka razy czytać ten sam wers by uwierzyć :DDD
Do tego umieszczone są niesamowite zwroty akcji, długość jak najbardziej odpowiadająca i mało literówek, na które kompletnie nie zwracam uwagi. Z całego serca gratuluję za napisany profesjonalnymi palcami, odlotowy, fantastyczny, MEGA WYJECHANY W KOSMOS rozdzialik i życzę Ci tylko takich rozdziałów do końca Twoich dni i jeden dzień dłużej <3 <3 <3
Z tej strony Twoja Wierna Komentatorka ~Szalik
PS. A teraz zabieram się do czytania Twego najnowszego dzieła (kolejnego rozdziału) ;)))
I proszę, Julciu, bez wątpliwości co do wiarygodności moich słów, bo takiej opinii nie można napisać do byle jakiego rozdziału. ... No to by było na tyle ;**
Usuń